poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Rzuć pan granat...

Dawno mnie tutaj nie było, głównie z braku czasu oraz z innych mniej ważnych powodów. Przeglądam wszystko co znalazło się tutaj i stwierdzam, że brakuje kilku słów o jakimś naprawdę złym filmie. Jeszcze przyjdzie komuś do głowy, że takie nie powstają lub, że celowo takich nie oglądam. Po części jest to prawdą, nie trudno na podstawie opinii innych stwierdzić jakie dzieło nie jest warte ani minuty. Czasami jednak takie oceny mogą wprowadzać w błąd, patrz Aviator, który w świadomości naszej polskiej masy oglądającej filmy uchodzi za przeciętny obraz, lub - co niestety ma miejsce o wiele częściej - masy mylą się w drugą stronę, film przeciętny uznawany jest za genialny (patrz: Avatar).

Dzisiaj miałem "przyjemność" oglądać film, który nie zawiódł moich oczekiwań, to znaczy - nastawiłem się na beznadziejną naciąganą jak czepek fabułę oraz ogólne łubu-dubu.
Rzecz jest o Uprowadzonej 2.

Pierwsza część nie była może jakimś wielkim dziełem, ot średnie mordobicie, aczkolwiek z ciekawym i mogącym wciągnąć klimatem i historią. Film zarobił swoje więc oczywiście postanowiono nakręcić drugą część, tym razem jednak już bez klimatu i bez ciekawej historii, co więc zostało? A, tak, mordobicie.

Nie mam nawet siły wypisywać w jak wielu sytuacjach sceny z tego badziewia nie mają najmniejszego sensu ("przejedźmy na pełnym gazie przez bramę ambasady amerykańskiej, to nic że jesteśmy amerykanami i chcemy się tam ukryć, niech do nas postrzelają", "porzucaj sobie granatami po dachach w Istambule, nikt się tym nie interesuje"), zaś same sceny walki nie mają w sobie ani cienia oryginalności (co było zaletą pierwszej części).

W roli głównej ponownie Liam Neeson, który jak na swoje 61 lat rusza się całkiem nieźle ratując swoją córkę (Maggie Grace) oraz żonę (Famke Janssen). Nie ma oczywiście mowy o jakiejś porywającej grze aktorskiej, bo też nie było materiału do dobrej gry.
Na uwagę i kilka słów zasługuje jeszcze - grający złego bossa - Rade Serbedzija, którego świetną rolę w Przekręcie pamiętam do dzisiaj.

Z kronikarskiego obowiązku, trailer:


I zasłużona ocena 1/10

wtorek, 2 kwietnia 2013

Kiedy przeciwności się przyciagają


Nietykalni są pięknym przykładem tego, że europejskie kino - choćby było świetne - pozostanie niedocenione na świecie, a w szczególności pozostanie niszowe na rynku amerykańskim. Oczywiście jest tak tylko do momentu gdy nasi sojusznicy nie nakręcą remake'u

Film przedstawia nam historię bogatego i sparaliżowanego od szyi w dół Philippe'a (Francois Cluzet) oraz Drissa (Omar Sy, który za tę rolę zdobył Cezara) - chłopaka z przedmieścia, który nie raz łamał prawo. Pomimo tego, że różni ich niemal wszystko, nieoczekiwanie odnajdują wspólny język, Driss bowiem przypomniał swojemu pracodawcy co to znaczy żyć pełnią życia. Brzmi banalnie, ale historia ta oparta jest na prawdziwych wydarzeniach - link (uwaga, po angielsku :P), co jednak nadaje jej więcej niż odrobinę wyjątkowości.

Nietykalni to nie tylko wspaniała komedia przeciwieństw, ale również (a może przede wszystkim) przykład tego jak wyobcowani i jak wycofani z normalnego życia mogą być ludzie niepełnosprawni lub/i - w szerszym ujęciu - chorzy na depresję. To właśnie te wątki są w tym filmie moim zdaniem najważniejsze i trochę żałuję, że nie zdecydowano ich się rozwinąć. 

Jestem ciekaw czy amerykański remake (w roli głównej ma pojawić się Colin Firth), o ile w ogóle się pojawi dorówna chociaż w niewielkim stopniu francuskiemu oryginałowi. Jeśli tak, to będziemy mieli z pewnością kasowy hit i Oscarowego pewniaka.

W ścieżce dźwiękowej Nietykalnych usłyszymy m.in. nieśmiertelne Feeling Good w wykonaniu Niny Simone: