Dzisiaj miałem "przyjemność" oglądać film, który nie zawiódł moich oczekiwań, to znaczy - nastawiłem się na beznadziejną naciąganą jak czepek fabułę oraz ogólne łubu-dubu.
Rzecz jest o Uprowadzonej 2.
Pierwsza część nie była może jakimś wielkim dziełem, ot średnie mordobicie, aczkolwiek z ciekawym i mogącym wciągnąć klimatem i historią. Film zarobił swoje więc oczywiście postanowiono nakręcić drugą część, tym razem jednak już bez klimatu i bez ciekawej historii, co więc zostało? A, tak, mordobicie.
Nie mam nawet siły wypisywać w jak wielu sytuacjach sceny z tego badziewia nie mają najmniejszego sensu ("przejedźmy na pełnym gazie przez bramę ambasady amerykańskiej, to nic że jesteśmy amerykanami i chcemy się tam ukryć, niech do nas postrzelają", "porzucaj sobie granatami po dachach w Istambule, nikt się tym nie interesuje"), zaś same sceny walki nie mają w sobie ani cienia oryginalności (co było zaletą pierwszej części).
W roli głównej ponownie Liam Neeson, który jak na swoje 61 lat rusza się całkiem nieźle ratując swoją córkę (Maggie Grace) oraz żonę (Famke Janssen). Nie ma oczywiście mowy o jakiejś porywającej grze aktorskiej, bo też nie było materiału do dobrej gry.
Na uwagę i kilka słów zasługuje jeszcze - grający złego bossa - Rade Serbedzija, którego świetną rolę w Przekręcie pamiętam do dzisiaj.
Z kronikarskiego obowiązku, trailer:
I zasłużona ocena 1/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz