wtorek, 2 kwietnia 2013

Kiedy przeciwności się przyciagają


Nietykalni są pięknym przykładem tego, że europejskie kino - choćby było świetne - pozostanie niedocenione na świecie, a w szczególności pozostanie niszowe na rynku amerykańskim. Oczywiście jest tak tylko do momentu gdy nasi sojusznicy nie nakręcą remake'u

Film przedstawia nam historię bogatego i sparaliżowanego od szyi w dół Philippe'a (Francois Cluzet) oraz Drissa (Omar Sy, który za tę rolę zdobył Cezara) - chłopaka z przedmieścia, który nie raz łamał prawo. Pomimo tego, że różni ich niemal wszystko, nieoczekiwanie odnajdują wspólny język, Driss bowiem przypomniał swojemu pracodawcy co to znaczy żyć pełnią życia. Brzmi banalnie, ale historia ta oparta jest na prawdziwych wydarzeniach - link (uwaga, po angielsku :P), co jednak nadaje jej więcej niż odrobinę wyjątkowości.

Nietykalni to nie tylko wspaniała komedia przeciwieństw, ale również (a może przede wszystkim) przykład tego jak wyobcowani i jak wycofani z normalnego życia mogą być ludzie niepełnosprawni lub/i - w szerszym ujęciu - chorzy na depresję. To właśnie te wątki są w tym filmie moim zdaniem najważniejsze i trochę żałuję, że nie zdecydowano ich się rozwinąć. 

Jestem ciekaw czy amerykański remake (w roli głównej ma pojawić się Colin Firth), o ile w ogóle się pojawi dorówna chociaż w niewielkim stopniu francuskiemu oryginałowi. Jeśli tak, to będziemy mieli z pewnością kasowy hit i Oscarowego pewniaka.

W ścieżce dźwiękowej Nietykalnych usłyszymy m.in. nieśmiertelne Feeling Good w wykonaniu Niny Simone:



1 komentarz:

  1. Właściwie już sam odpowiedziałeś sobie na pytanie, dlaczego amerykański rimejk stanie się światowym hitem, a nie francuski oryginał. Podstawa - bardzo duża kasa, pozwalająca na kupienie twarzy, którymi wytapetowano niemal cały świat, tak by weszły w podświadomość najprzeciętniejszego zjadacza chleba, czy ryżu. Do tego kilka spektakularnych, sprawdzonych ujęć na nastrojowo wyliftingowanym tle, by wzmóc wrażenie widza, no i po angielsku, z ewentualnie egzotycznymi wstawkami brzmiącymi po francusku, czy arabsku. Amerykanie wiedzą, jak mówić i pokazywać ludziom to, czego oczekują potencjalni klienci. Które dzieło okaże się lepsze, przefiltruje czas. Co wcale nie znaczy , że rimejk ma być od razu gorszy. Mnie na przykład "Morderstwo doskonałe" podoba się bardziej w nowszej wersji.

    OdpowiedzUsuń