sobota, 8 lutego 2014

Wyuczona bezradność


"Nimfomankę" von Trier podzielił na dwie części, początkowe moje obawy związane z tą decyzją okazały się bezpodstawne. Nie jest to podział "zarobkowy" (jakim jest chociażby to co wyprawia się z "Hobbitem"), a każdy kto - jeszcze po pierwszej części mógł w ogóle tak myśleć - zmieni swoje zdanie po obejrzeniu drugiej części. Ale zacznijmy od początku.

Ciemna uliczka, zaczyna padać śnieg, to właśnie w tej scenerii Joe poznaje Seligmana. Ten zabiera pobitą kobietę do siebie. Tak zaczyna się ta historia pełna metafor, konfliktów moralnych, religijnych, ale i zrozumienia oraz co ważniejsze - niezrozumienia. Z oczywistych względów o tym co dzieje się dalej nie napiszę.

Lars von Trier nie śpieszy się w swojej opowieści, obrazy potrafią trwać długo, chociaż może trwają dokładnie tyle ile powinny? Trudno powiedzieć, niemniej wiele osób wybierających się do kina bez jakiegokolwiek kontekstu, bez znajomości sposobu prowadzenia filmu przez von Triera - wynudzi się niemiłosiernie. Podobnie osoby nastawione i zachęcone do seansu przez pełne seksu zwiastuny i inne reklamy - nie będą się raczej dobrze bawiły. Ostre sceny są tylko środkiem do ukazania celu. A jak wiadomo - im mocniejszy środek - tym lepiej osiąga się zamierzony cel.

Pierwsza część "Nimfomanki" to opowieść o młodości Joe (którą w wersji dorosłej gra świetna Charlotte Gainsbourg zaś w wersji młodszej - debiutująca - Stacy Martin), o pierwszych doznaniach, dziecinnych igraszkach i zabawach. Powiedzmy szczerze - to tylko rozgrzewka.


Druga część nie pozostawia już żadnych złudzeń. Kluczem do całego filmu jest Seligman (w tej roli charakterystyczny Stellan Skarsgard), dosłownie - imię/nazwisko - "Seligman". Gdybym po obejrzeniu pierwszej części nie usłyszał od znajomej, że zna psychologa o takim nazwisku, zapewne nadal żyłbym w błogiej nieświadomości. Nie mam wątpliwości, że von Trier nieprzypadkowo wybrał dla swojego bohatera właśnie to imię - to najważniejsze "klocek" w całej tej historii.

Poza już wspomnianymi wyżej, na ekranie pojawi nam się cała plejada aktorskich znakomitości: Uma Thurman, Christian Slater, Shia LaBeouf, Willem Dafoe oraz m.in. Jamie Bell

"Nimfomanka" miała - wedle odbioru większości - szokować odważnymi scenami - seksem, sadyzmem, brutalnością itd., owszem - szokuje, ale nie w takim stopniu jak "zapowiadano", plus ten "szok" nie jest tutaj najważniejszy. Nie są to filmy wybitne, poprawne i solidne owszem, w moim prywatnym odbiorze - druga część wnosi zdecydowanie więcej niż pierwsza, przez co jest odrobinę bardziej wyrazista i zwyczajnie lepsza.

Tak czy siak - z odpowiednim nastawieniem i (parafrazując) wyuczonym oczekiwaniem - warto.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz