poniedziałek, 4 marca 2013

Opór podczas Obławy?


Polskie kino jest małe, cholernie małe. Nie mówię tylko o budżetach naszych filmów, o rocznej ilości "hitów", ale to nasze kino jest małe nawet jeśli chodzi o aktorów. Nie zrozumcie mnie źle, mamy wielu zdolnych i dobrych aktorów, ale dziwnym trafem za każdym niemal razem widzimy na ekranie te same twarze. Przykłady? Marcin Dorociński zagrał w głośnych ostatnio polskich filmach: Drogówce, Obławie i Jestem Bogiem, Maciej Stuhr także zaliczył Drogówkę, Obławę a do tego dorzucił Pokłosie (żeby było weselej za role w tych dwóch ostatnich był nominowany do Orła - Polskiej nagrody filmowej, ostatecznie zdobył Orła za rolę w Pokłosiu), Bartek Żukowski to znów Drogówka i Obława. Nie mam nic przeciwko tak częstej grze, zwłaszcza jeśli ta jest dobra, ale powtarzalność nazwisk (litościwie nie wspominam o komediowych "specjalistach", czyli m.in. Tomku Kocie, Adamczyku czy Karolaku) nie świadczy zbyt dobrze o naszym kinie.

Do rzeczy - oglądałem Obławę, czyli naszą polską odpowiedź na Opór, trochę z tym porównaniem może przesadzam, ale pierwsze minuty filmu, otoczenie, scenografia, jak i kilka wątków nie dają innego wyjścia jak tylko przypomnieć sobie Opór właśnie. Po czym mamy wrażenie, że oglądamy jego biedniejszą wersję.

Scenarzystą i reżyserem Obławy jest Marcin Krzyształowicz (nie)znany głównie z kręcenia seriali (Brzydula, Na wspólnej, Egzamin z życia) oraz z kilku filmów, o których najlepsze co możemy powiedzieć to je przemilczeć. Udało mu się ściągnąć do produkcji naprawdę mocną ekipę na czele ze wspomnianymi już Marcinem Dorocińskim i Maciejem Stuhrem, którzy bezapelacyjnie są tutaj najmocniejsi aktorsko, poza nimi zobaczymy również Sonię Bohosiewicz, Bartosza Żukowskiego, Andrzeja Zielińskiego, oraz Weronikę Rosati, która nie udźwignęła trudnej roli sanitariuszki.

Problem z Obławą mam następujący - to film, który za bardzo stara się być "o wszystkim", miłość, śmierć, przebaczenie, nienawiść, walka, zdrada, itd. itd. to wszystko się pojawia i... znika chwilę później. Już na poziomie scenariusza popełniono błąd nie skupiając się, nie wyróżniając, jednego wątku. Kontekst do opowiedzenia tej historii wybrano doskonały, udała się też nielinearna struktura ukazywanych i rozwijanych z każdym przeskokiem motywów. Jednak zawiodło to co zawsze, to o czym wspomniał jakiś czas temu Jacek Braciak:

Obławę ratują Dorociński ze Stuhrem i tylko za nich, za ich pracę - 5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz